Wspomnienie o nieśmiertelnym Pegasusie
14 października 2011, Kamil WajczykKtokolwiek urodził się w latach 80-tych z pewnością nie mógł ominąć szaleństwa związanego z premierą, kultowej już konsoli o wdzięcznej nazwie Pegasus. Tytuły, takie jak: „Mario”, „Contra”, czy „Micro Machines” do dziś sprawiają, że niejednemu graczowi wciąż kręci się w oku łezka.
Z dzisiejszego punktu widzenia, fenomen Pegasusa wydawać by się mógł niezrozumiały, wręcz śmieszny. Głównym tego powodem jest specyfikacja techniczna konsoli, którą dziś należałoby określać jedynie jako niezwykle prymitywną. Współczesne gry komputerowe coraz trudniej odróżnić od filmów. Ostra konkurencja sprawia, że producenci wciąż prześcigają się we wdrażaniu najnowocześniejszych rozwiązań, aby zapewnić graczom rozrywkę na najwyższym poziomie. A jak było z Pegasusem?
A było tak, że do dyspozycji mieliśmy 8-bitowy (!) procesor, rozdzielczość ekranu godną współczesnych wyświetlaczy montowanych w sprzętach AGD, a to wszystko przy jakże rozbudowanej palecie 64 kolorów. Bez wątpienia dumnie to nie brzmi. Co więc sprawiło, że wiele gier wyprodukowanych pod tę konsolę do dziś uchodzi za kultowe?
Grywalność, grywalność i jeszcze raz grywalność! Od większości gier po prostu nie można się było oderwać. Kto z nas nie spędził setek (o ile nie tysięcy) godzin na skakaniu wąsatym hydraulikiem, poszukującym bliżej nieokreślonej księżniczki? Fakt, że zarówno ów hydraulik, jak i jego wybranka, zbudowani byli głównie z pikselowych kółek i kwadratów, był wówczas całkowicie bez znaczenia.
Osobiście, znam osoby, które do dziś posiadają sprawne egzemplarze konsoli i za nic w świecie nie chcą z nich rezygnować. Jest to po prostu genialna rozrywka podczas spotkań ze znajomymi. W końcu nic bardziej nie zacieśnia więzów przyjaźni, jak wspólne strzelanie do kaczek?
Dla zainteresowanych, warto wspomnieć, że Pegasus doczekał się remake-u. Obecnie można kupić w internecie tę kultową konsolę w nieco odświeżonej wersji. Całość objęta jest gwarancją (!) producenta i kosztuje ok. 40zł. Gorąco polecam!
Skomentuj: