Windows 10
30 kwietnia 2016, ZygfrydaW lipcu 2015 roku miała miejsce długo wyczekiwana premiera najnowszego dziecka Microsoftu, Windows 10. „Dziesiątka” od razu rozkochała w sobie miliony użytkowników dając po kilku tygodniach zaskakująco dużą liczbę uaktualnień. Użytkownicy na całym świecie poinstalowali na swoich komputerach nowy system i już cieszyli się z jego prostoty i uniwersalizmu. Windows 10 był reklamowany jako darmowy dla posiadaczy licencji Windows 7, Vista i 8/8.1. Można więc zaktualizować swój komputer, tablet czy inne urządzenie opierające się o jeden z wymienionych systemów. Głośno się zrobiło o tym, że jest to darmowa aktualizacja. Jedno kliknięcie i już po kilkunastu minutach można cieszyć się zupełnie nowym Windowsem. No właśnie, ale czy w biznesie może być coś za darmo?
I tu pojawia się haczyk. Nikt nie daje nic za darmo. Zawsze jest jakaś cena do zapłacenia. Tak jest i tym razem. Choć nie trzeba przelewać pieniędzy na inne konto, to zapłata jest zupełnie inna, może nawet i znacznie wyższa niż pieniądze. Oto aktualizując system, użytkownik wyraża zgodę na wykorzystywanie swoich danych przez właściciela systemu, czyli firmę Microsoft. Oznacza to, że dane osobiste, hasła, oglądane strony czy ściągnięte pliki, wszystko trafi do Microsoftu. A w dzisiejszych czasach wiedza, informacja, klient to potęga, nawet większa niż pieniądz. Danymi się handluje, dopasowuje się produkty do danego użytkownika, co z resztą już się dzieje.
Użytkownicy nowego Windowsa 10 szybko zrobili listę rzeczy dobrych i złych w nowym systemie. Na początek lista rzeczy dobrych, bo ich stosunkowo jest mniej. Po pierwsze aktualizacja jest szybka, prosta no i „za darmo” dla Windows 7 i 8. Do tego dochodzi nowy interfejs graficzny, który jest prosty i nie obciąża systemu, dzięki czemu ma się wrażenie, że wszystko szybciej działa. Nowy directx 12 kończy listę plusów.
Lista minusów jest troszkę dłuższa i zaczyna się właśnie od magicznego sformułowania „darmowa” aktualizacja, o czym było już wspominane. Do tego dochodzi jeszcze „darmowe” instalowanie poprawek, które będzie możliwe przez rok. Później trzeba będzie płacić w modelu subskrypcyjnym. Innym nieciekawym rozwiązaniem jest wyświetlanie w menu reklam. W tle działa dużo różnych usług, które są trudne do wyłączenia. Zdarza się, że aktualizacje wywołują blue screeny i pętle restartu, co może być „wyleczone” w serwisie za niemałe pieniądze. Dużym minusem jest to, że Microsoft może zintegrować to, co ma się w komputerze, a część programów może usunąć z dysku. Program wykorzystuje prawie cały procesor, co sprawia, że działa o około 5% wolniej niż w przypadku Windows 7. Z plotek wynika też,że Windows 10 jest ponoć ostatnim systemem, zatem czeka jego użytkowników cykliczne uaktualnianie, a ponieważ aktualizując system na „dziesiątkę” użytkownik wyraził zgodę na regulamin, to aktualizacje będą odbywać się poza kontrolą użytkownika. Może to spowodować takie zmiany w systemie, na które normalnie nie byłoby zgody.
Skomentuj: